poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 4

Ohayo Misie ♡
Z tej strony Carole :3
Witam Was z czwartym rozdziałem naszego opowiadania.
Z góry przepraszam za wszelkie niedociągnięcia, no ale... 
Brak weny i czasu. Chociaż tego drugiego to bardziej.
Hm. Ten rodział dedykuję mojej Teresie, za to, że mnie popędzała, pospieszała i za to, że to dzięki niej, ten rozdział powstał. 
Arigatou ♡

Rozdział 4

Nie wiedziałam, co ugryzło Ashley. Chodziła cały dzień spięta, nie chciała z nikim gadać. Z warchlakami z naszego rocznika, rozumiem, ale ze mną? 
Muszę się dowiedzieć, o co kaman.
Ale to później.
Nie wierzę! Gadałam z Weasley'em! Zrobiłam to!
Nieważne, że powiedziałam, że w brodzie wygląda dojrzalej. Wiem, że to gafa, no ale...

***

Dlaczego ta walnięta krowa, co nazywa się moją siostrą, jest takim śpiochem?!
Tylko raz było tak, że to ona mnie obudziła. Zawsze to ja jestem budzikiem. Żaden problem. Nie lubię długo spać. Ten cenny czas mogłabym poświęcić np. na czytanie harlekinów. Taa, może i są płytkie, ale jakże piękne!
Fu.
Odbiegam od tematu.

Nie mogąc się powstrzymać, z impentem wskoczyłam na nogi krówki.
- Wstawaj, walnięta krowo! - wrzasnęłam, gilgocząc ją po całym ciele.
Odepchnęła mnie, prychając. Przebrała się i wyszła na kolację. Biorąc z niej przykład, zdjęłam szatę i rzuciłam na podłogę. Później posprzątam.
W lochach, szybko zdałam sobie sprawę, że mogę stać się ofiarą podłego żartu Irytka, więc czym prędzej rzuciłam na oślep czerwonymi iskrami.
- Porypało cię?!
Oczy prawie wylazły mi z orbit, gdy zobaczyłam Cedrika Digorry'ego.
- Osz, w mordę, sorry. - palnęłam odruchowo, zanim zdałam sobie sprawę, że gadam z jednym z uczestników Turnieju.
- O mamciu! Serio?! Cedrik! Chodź z nami! - dobiegły mnie piski z lewej. Na schodach stało kilka zaróżowionych z przejęcia dziewczyn. Wzrok Cedrika mówił sam za siebie.
- Ratuj! - pisnął.
puściłam mu oczko, tym samym odwracając się do intruzek.
- Kto by pomyślał. Trzy Krukonki, dwie Puchonki i pięć Gryfonek? Za rzucenie Cruciatusa dostałabym dożywocie. Ale na takie pasztety nie chcę marnować życia. Ced, kochanie, idziemy! - wzięłam go pod ramię i wyprowadziłam z lochów.
Na górze, dotarło do mnie, że całej sytuacji przypatrywała się moja siostra.

- Kochanie? - uniosła brwi w geście pogardy. - Ciocia Narcyza i wujek Lucjusz nie będą zadowoleni. Czy może ja też o czymś nie wiem?
Odepchnęłam Cedrika, i uśmiechnęłam się.
- Nie umawiam się z plebsem. Nawet jeśli jest zabójczo przystojny.
i nie martw się, siostrzyczko. Nie mam orzed tobą tajemnic.
Ruszyłam przodem, słysząc, jak Ashley mówi do Digorry'ego: "Tylko ją dotknij, a nigdy w życiu nie zobaczysz swojego tatuśka." Parsknęłam śmiechem i pchnęłam drzwi od Wielkiej Sali (uprzednio zadbałam o to, aby mój uśmiech był jak najbardziej okrutny).
Zajęłam swoje zwyczajowe miejsce i nałożyłam swoją porcję. Przede mną wylądowała sowa (WTF? Sowia poczta wieczorem?), rzuciła list i odleciała w stronę stołu nauczycielskiego. Tam, usiadła obok wściekłego Severusa.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Dokończyłam posiłek i wzięłam do ręki kartkę. Zgrabnym, nienagannym pismem, było napisane:

Droga Nadie Louie Riddle.

Do naszej szkoły dołączyła nowa uczennica, Kurosake Kimiru.
Uczyła się tych samych przedmiotów co Ty, lecz w swoim ojczystym kraju, Japonii.
Jest nową wychowanką Domu Węża, ze względu na czystą krew i rasistowskie poglądy. 
Ty, jako prefekt, masz się nią zająć.
Będziecie mieć wspólny pokój, nie życzę sobie żadnych dyskusji na ten temat. Dyrektor i tak nie zmieni zdania.
Mam nadzieję, że nie oszalejesz, tak jak ja, gdy się o tym dowiedziałem. 

Prof. Eliksirów, Severus Snape.

- No chyba nie! - tak brzmiał mój pierwszy komentarz po przeczytaniu listu. 
Podeszłam do stołu nauczycielskiego i grzmotnęłam pięścią o blat, tuż obok kielicha dyrektora.
- ŻE NIBY CO?! MAM SIĘ ZAJĄĆ JAKIMŚ ŻÓŁTKIEM?! - palnęłam, nie panując nad językiem.
- Widzisz Severusie? Mówiłem, że pod tym względem do siebie pasują.
Odebrało mi mowę. Srałam i gapiłam się bez świadomości, że to wygląda beznadziejnie.
Warcząc, zawróciłam do stołu Slytherinu i pociągnęłam Ashley za kołnierz. Równie wściekła jak ja (zapomniałam dodać, że czytała przez ramię) wstała, niemal wywracając ławkę. Wyszłyśmy, niczym boginie wojny. Gdy zamknęły się za nami wrota, usłyszałyśmy podniesione głosy. Nic dziwnego, skoro zaatakowałam dyrektora.
- Sukinsyn. - parsknęłam, rucając Bombardę na pierwszą z brzegu ścianę. - Wolę, żeby mnie wywalili! przynajmniej nie musiałabym się zajmować jakąś Azjatką...
- I jeszcze to imię! Kurosake Kimiru... - Ashley udała, że zwraca jedzenie.
- Ohayo! 
Nie ma odwrotu.

- Oha... co? - moja siostra naprawdę nie ma pamięci.
- Ohayo znaczy dzień dobry, Krówko. - walnęłam ją w głowę.
- Tak. kto z was jest Nadie Louie Riddle? 
- Ja. - podniosłam rękę.
- My spać razem! - na jej twarzy pojawił się uśmiech.
.
.
.
.
- Hahahahahahahaha... - wybuchłam śmiechem. Coś mi się wydaje, że z tym Żółtkiem będzie polewka.


Zaprowadziłam ją do pokoju, gdzie rozpakowała swoje rzeczy.
- Chcesz zwiedzić zamek jutro, czy jeszcze dzisiaj? - spytała Ashley. 
- Jutro. Jestem zmęczona. 
Kiwnęłyśmy głowami.
- W takim razie przedstawimy cię naszemu domowi. - zaproponowałam.
- Mochiron! 

- EJ! GŁĄBY! CICHO! Dziękuję. To jest Kimiru. Nowa uczennica z Japonii. Będzie się z nami uczyć, jeść, spać i żyć. Nie zamęczajcie jej, inaczej Cruciatus. - taki mały postrach, zawsze działa.
Otoczyli ją głównie chłopcy. Dopiero teraz mogłam jej się dokładnie przyjrzeć. Była prześliczna. Granatowe oczy, czarne, do łopatek, pocieniowane włosy. Szeroki uśmiech, proste zęby. Mały nos. Bardzo szczupła, długie nogi, smukłe ręce. Pewnie gra na pianinie, bądź skrzypcach. 
Jasna cera, bez jakichkolwiek niedoskonałości.

Z zamyślenia wyrwał mnie wrzask.
- Do jasnej cholery! Powietrza!
Rozejrzałam się i stwierdziłam, że wszyscy lgną do Kimiru i Ashley.
Wystrzeliłam w górę snop iskier.
- SPOKÓJ! CZY NIE MÓWIŁAM, CO ZROBIĘ?!
Jakiś mięśniak, z twarzy nie kojarzę, roześmiał się. Siódma klasa. Wygląda za staro jak na szóstą.
- A co może mi zrobić taka mała szóstoklasistka? - ironizował. - Najwyżej trochę zranić.
zabulgotało się we mnie. Nie bacząc na konsekwencje, uniosłam trzęsącą się z wściekłości ręką różdżkę i krzyknęłam, celując w niego.
- CRUCIO!
Zwinął się z bólu, upadł na podłogę. Jego krzyk rozniósł się po pomieszczeniu.
Zwiększyłam moc, tak, że do oczu nabiegła mu krew.

CDN.

// Przepraszam, że takie krótkie, ale pisane na telefonie. Za wszelkie literówki sorry bardzo. LBA (może) jutro. Arigatou ♡ \\