Witam.
Z tej strony Carole z nowym rozdziałem!
Mam nadzieję, że nie tęskniliście zbytnio.
W ciągu pierwszych dwóch dni istnienia bloga, odwiedziliście nas ponad 250 razy!
Dziękujemy!
Druga sprawa.
Jak zauważyliście, są dwie główne bohaterki. A może nie zauważyliście?
A, nieważne.
Wraz z Kamaną, podzieliłyśmy się rolami. Ja opisuję świat z perspektywy Nadie Louie,
Kamana - Ashley Nany.
Nie przedłużam i zapraszam na rozdział!
*Nadie Louie Riddle*
- Matko, jak ta tiara przynuudza. - marudziła moja siostra. W tym roku wyjątkowo się z nią zgadzałam. Uważam, że Tiara ma mądre przemowy, ale rok w rok trąbi o tym samym... W piątej klasie mam już tego dosyć!
Och, wreszcie przestała.
Spojrzałam w kierunku stołu Gryfonów. Siedziało przy nim rodzeństwo Weasley'ów. Bliźniaki, Wylizywacz-Dupy-Pottera-Ron, i Wiewióra - Ginewra. Pierwsi z nich, a zwłaszcza jeden, przykłuł moją uwagę. George.
"Matko, coś z Tobą nie tak! Bujasz się w Zdrajcy Krwi! Obrzydliwość" - jakby powiedziała moja siostra, ale wiem, że jej się podoba ten drugi, Fred. Wygadała się.
- Hej! Nad! Słuchasz mnie w ogóle?! - warknęła Ashley.
- Tak, przepraszam, zamyśliłam się. - pisnęłam.
Pokręciła głową z politowaniem.
- Nawet ślepy zauważyłby, że pożerasz wzrokiem tego Wieprzleja!
Puściłam to mimo uszu i nałożyłam sobie na talerz sałatkę z kurczaka, pieczone ziemniaczki i miks surówek.
- Przecież to bomba kaloryczna! - Draco wydął usta.
- Nie miała w ustach nic tak pysznego od dwóch miesięcy! Chyba może... - Zaczęła wykładać siostra, ale Malfoy powstrzymał ją ruchem ręki.
- Nie podoba ci się coś w jedzeniu mojego skrzata?! - w jego oczach była rządza mordu.
Wewnątrz mnie bulgotało jak w wulkanie. Dlaczego ten mój braciszek jest tak uczulony na swoim punkcie?!
Zjadłam szybko swoją porcję i odwróciłam się do jakiejś czwartoklasistki siedzącej obok mnie.
- Czego?
- Dyrektor ci nie powiedział, ale zostałaś prefektem! - pisnęła. - Bo wiesz, Nadie... jesteś najlepszą uczennicą Domu Węża i... - paplała. Jak ona ma na imię?
- Słuchaj mnie uważnie. - poleciłam, a ona nadstawiła ucha. - Zamknij się i daj mi myśleć! Nie pamiętam jakie jest hasło!
- Cz-cz-czysta k-krew...
Uśmiechnęłam się złośliwie i kiwnęłam do niej głową.
- W końcu się na coś przydałaś... Nazwisko?
- Parkinson. P-Pansy Parkinson!
- W końcu się na coś przydałaś, Parkinson!
Talerze błysnęły czystością, a dyrektor mówił o jakimś... Turnieju Trójmagicznym?! Jeny! To ma być w naszej szkole?!
- W tym roku, Hogwart gości dwie nowe szkoły! Powitajcie ze mną piękne uczennice francuskiej szkoły Beauxbatons i mężnych uczniów Durmstrangu!
Goście weszli a ja od razu zauważyłam idola większości naszych studentów - Wiktor Krum, bo tak się nazywał.
Ashley westchnęła. Spojrzałam na nią ze wstrętem.
- TOBIE też się podoba?! O, fuj...
W końcu, uczta się zakończyła, mogłam iść do lochów.
- Ej, wy, małoludy z pierwszej klasy! Za mną!
Wywróciłam oczami. Muszę sobie jakoś z nimi poradzić.
Ustawili się pięknie w parach jak jakieś przedszkolaki. Rzygać się chce.
- No, nawet fajnie się prezentujecie, a teraz, spróbujcie zapamiętać drogę do naszego Pokoju Wspólnego, bo ja wam później pomagać nie będę!
Kiwnęli posłusznie głowami.
Poprowadziłam ich najdłuższą drogą do Lochów, jaką znałam. pełno skrętów, korytarzy, ruchome schody. Przeprowadziłam ich nawet obok Wieży Gryfonów.
Gdy w końcu dotarliśmy, zatrzymałam się przed ścianą.
- Dobra, żółtodzioby. Zapamiętajcie hasło, i nie ważcie się go zapisywać na kartce, jak ta ciamajda, Neville Longbottom, z Gryffindoru. - Ostatnie słowo wysyczałam ze wstrętem. - Zapisał wszystkie hasła Gryfonów na kartce, przez co do zamku a także do ich wieży, wtargnął "największy zdrajca wszech czasów", Syriusz Black. Dobra, Pamiętajcie: Czysta Krew. - ściana rozstąpiła się, a wszyscy westchnęli z zachwytem. Matko, ale fascynacja! nie wierzę, że ja byłam taka sama! - No, no, żadna nowość. To normalne. Dobra, wiedzcie, że to nie jest dla mnie przyjemne. - syknęłam i zaczęłam opowiadać co gdzie się w naszym domu znajduje. Po półgodzinie, mogłam odsapnąć. Siadłam na kanapie obok Ashley, Dracona, Parkinson, Crabbe'a i Goyle'a i spytałam:
- Chce ktoś piwo?
Pokiwali głowami.
- Accio sześć butelek piwa kremowego!
Napój dryfował przed nami. zgarnęłam pierwszą butelkę z brzegu i otworzyłam ją. Pociągnęłam zdrowo i oparłam się głową o oparcie fotela. W końcu... Znowu w Hogwarcie.
- Ej! Siostra! Wstawaj! - wydzierała mi się do ucha Ashley. Ja ją normalnie zabiję!
- Czego? - otworzyłam oczy i natychmiast poczułam ból głowy, suchość w gardle i nieodpartą chęć wyrzygania się. - Na gacie Merlina. Nigdy więcej już nie piję... - szepnęłam. Spojrzałam po sobie. Miałam wymiętą koszulę, pogniecioną spódnicę, krawata nie było, a szata...? Salazar jeden wie, gdzie była!
- Rusz tą dupę i idziemy na śniadanie! Masz tu eliksir szybkiego trzeźwienia. Ale wczoraj zabalowaliście!
Riddle paplała jak najęta. Riddle? Właśnie, skąd my mamy to nazwisko? W tym momencie zaczęłam się poważnie zastanawiać nad naszym pochodzeniem.
Kolejny powód, dla którego więcej nie będę opijać nowego roku szkolnego! Kogo obchodzi nasze pochodzenie?!
Wzięłam do ręki buteleczkę, którą trzymała moja siostra. Bąknęłam coś na podziękowanie i wypiłam całą zawartość. Zadziałało natychmiast.
Dziesięć minut później, siedziałam w Wielkiej Sali, jako tako odświeżona i w wyprasowanych ubraniach.
Mam wspaniałą siostrę. Kiedy ja brałam ekspresowy prysznic, ona mi czyściła mundurek szkolny.
Podszedł do nas profesor Snape i dał nam plany lekcji. Miałam mieć dzisiaj Dwie lekcje eliksirów i Obrony Przed Czarną Magią, Historię Magii, i Wróżbiarstwo. Gorzej już być nie mogło.
Ze skwaszoną miną nałożyłam sobie tosta z dżemem, jajko sadzone i soku malinowego. Wpychałam to w siebie niemal siłą. Dwie minuty przed dzwonkiem, skończyłam. Szturchnęłam zapatrzoną w Freda Weasley, siostrę i burknęłam:
- No, to idziemy na eliksiry...
- Dobra, żółtodzioby. Zapamiętajcie hasło, i nie ważcie się go zapisywać na kartce, jak ta ciamajda, Neville Longbottom, z Gryffindoru. - Ostatnie słowo wysyczałam ze wstrętem. - Zapisał wszystkie hasła Gryfonów na kartce, przez co do zamku a także do ich wieży, wtargnął "największy zdrajca wszech czasów", Syriusz Black. Dobra, Pamiętajcie: Czysta Krew. - ściana rozstąpiła się, a wszyscy westchnęli z zachwytem. Matko, ale fascynacja! nie wierzę, że ja byłam taka sama! - No, no, żadna nowość. To normalne. Dobra, wiedzcie, że to nie jest dla mnie przyjemne. - syknęłam i zaczęłam opowiadać co gdzie się w naszym domu znajduje. Po półgodzinie, mogłam odsapnąć. Siadłam na kanapie obok Ashley, Dracona, Parkinson, Crabbe'a i Goyle'a i spytałam:
- Chce ktoś piwo?
Pokiwali głowami.
- Accio sześć butelek piwa kremowego!
Napój dryfował przed nami. zgarnęłam pierwszą butelkę z brzegu i otworzyłam ją. Pociągnęłam zdrowo i oparłam się głową o oparcie fotela. W końcu... Znowu w Hogwarcie.
- Ej! Siostra! Wstawaj! - wydzierała mi się do ucha Ashley. Ja ją normalnie zabiję!
- Czego? - otworzyłam oczy i natychmiast poczułam ból głowy, suchość w gardle i nieodpartą chęć wyrzygania się. - Na gacie Merlina. Nigdy więcej już nie piję... - szepnęłam. Spojrzałam po sobie. Miałam wymiętą koszulę, pogniecioną spódnicę, krawata nie było, a szata...? Salazar jeden wie, gdzie była!
- Rusz tą dupę i idziemy na śniadanie! Masz tu eliksir szybkiego trzeźwienia. Ale wczoraj zabalowaliście!
Riddle paplała jak najęta. Riddle? Właśnie, skąd my mamy to nazwisko? W tym momencie zaczęłam się poważnie zastanawiać nad naszym pochodzeniem.
Kolejny powód, dla którego więcej nie będę opijać nowego roku szkolnego! Kogo obchodzi nasze pochodzenie?!
Wzięłam do ręki buteleczkę, którą trzymała moja siostra. Bąknęłam coś na podziękowanie i wypiłam całą zawartość. Zadziałało natychmiast.
Dziesięć minut później, siedziałam w Wielkiej Sali, jako tako odświeżona i w wyprasowanych ubraniach.
Mam wspaniałą siostrę. Kiedy ja brałam ekspresowy prysznic, ona mi czyściła mundurek szkolny.
Podszedł do nas profesor Snape i dał nam plany lekcji. Miałam mieć dzisiaj Dwie lekcje eliksirów i Obrony Przed Czarną Magią, Historię Magii, i Wróżbiarstwo. Gorzej już być nie mogło.
Ze skwaszoną miną nałożyłam sobie tosta z dżemem, jajko sadzone i soku malinowego. Wpychałam to w siebie niemal siłą. Dwie minuty przed dzwonkiem, skończyłam. Szturchnęłam zapatrzoną w Freda Weasley, siostrę i burknęłam:
- No, to idziemy na eliksiry...
Rozdział jest ok, tylko, że krótki. Bardzo mnie zaciekawiłaś fabułą. Jak poznają prawdę? Czekam nn i życzę weny. Zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://harry-potter-adventure-pl.blogspot.com/
Dziękuję, miło to widzieć. krótki bo krótki. Nie miałam za bardzo weny na ciąg dalszy... w każdym razie, drugi na pewno będzie dłuższy (o ile Kamana zaszczyci nas swoim talentem, co jest bardzo prawdopodobne). Tak że dzięki i zapraszam ponownie :)
UsuńZapewne zaszczycę ;) Przydałby się większą czcionka ale ogólnie bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Kamciu :*
UsuńNie mogę się już doczekać następnego rozdziału. Fajnie piszesz. Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuń